KYLE SCHMID TO KANADYJSKI AKTOR ZNANY PRZEDE WSZYSTKIM Z SERIALU "BLOOD TIES". JESTEŚ NA PIERWSZEJ STRONIE PISANEJ W JĘZYKU POLSKIM, GDZIE ZNAJDZIESZ WSZYSTKO, CO WIĄŻE SIĘ Z KYLE'M. WIĘC, JEŚLI NIE ZNASZ ANGIELSKIEGO, A CHCESZ DOWIEDZIEĆ SIĘ O KYLE'U JAK NAJWIĘCEJ, TEN BLOG JEST DLA CIEBIE. MAM NADZIEJĘ, ŻE CI SIĘ SPODOBA I DOWIESZ SIĘ WIELU CIEKAWYCH RZECZY O TYM ŚWIETNYM AKTORZE I JEGO CIEKAWEJ OSOBOWIŚCI.
ZAPRASZAM DO ZAMIESZCZANIA KOMETARZY!

poniedziałek, 23 marca 2009

Kyle Schmid i jego role


Role w jakich wystąpił dotąd Kyle Schmid są bardzo różne. Wcielił się w postacie grzecznego chłopca, cynicznego nastolatka, zwariowanego emo-punka, studenta, wampira...
Raz były to niewielkie epizody (jak w Spill czy Odyssey 5, gdzie praktycznie nie wymawiał ani jednego słowa) innym razem główne role (Sandy Bottom Orchestra, Alley Cat Strike, Więzy krwi). Nie można mu zarzucić, że jest monotematyczny. Biorąc pod uwagę, że Kyle zaczynał w biznesie w wieku 12 lat, jest oczywistym, że grał nastolatki. Miał tu jednak duże pole do popisu. Grał w komediach (Pacyfikator), dramatach (Historia przemocy), filmach dla młodzieży (Dziewczyny Cheetah, Piękni, Zack Files), horrorach (Death Row, Joy Ride 2). Uważam, że stworzył świetną kreację na granicy komedii i dramatu jako Max w Zerophilii. Kiedy gra „czarny” charakter, jego niebieskie oczy stają się zimne i mówią, że lepiej z nim nie zadzierać. Jego iskrzące spojrzenie przyciąga jak magnes (patrz Historia przemocy, Pakt milczenia, Więzy krwi). Kiedy jego bohater jest zakochany, wierzymy mu bez wahania. Jego wzrok zmienia się w miękkie, powłóczyste, prawie smutne spojrzenie.
Kyle lubi role „fizyczne”. Zawsze był wysportowany i z przyjemnością podejmuje kaskaderskie wyzwania. Tak było w Historii przemocy (patrz post z 21 marca), Smallville i oczywiście w Więzach krwi, gdzie nie brakuje scen walki wręcz.
W Więzach krwi musiał zmierzyć się również z innym zadaniem. Jako 22-latek zagrał prawie 500-letniego wampira Henry'ego Fitzroya. Czy było to dla niego wyzwaniem? Kyle przyznaje, że nie do końca. Mimo młodego wieku przeżył już wiele; nie tylko wzloty ale i upadki. Często zdarza mu się zaskakiwać ludzi swoją dojrzałością. Kiedy dowiadują się ile ma lat, są w szoku. „I'm an old soul (Jestem starą duszą)” - mówi Kyle ze swoim ujmującym uśmiechem na twarzy. I robi to z dużą pewnością siebie.
Wracając do tematu scen walki, Kyle uważa, że nie przydadzą mu się one na co dzień. „Jestem bardziej kochankiem niż wojownikiem – żartuje – Moja mama zawsze mówiła mi, żebym trzymał się z dala od bójek”.
Na szczęście zawód aktora pozwala mu być i jednym i drugim. I bardzo mnie to cieszy! Dzięki temu możemy oglądać Kyle'a w tak różnorodnych wcieleniach i wierzyć, że jest słodkim chłopcem lub wrednym Bobbym ;-). W końcu takie jest zadanie aktora – kazać nam wierzyć w to, co widzimy na ekranie. Ja mu wierzę.

2 komentarze:

  1. Wierzę mu, bez żadnych zastrzeżeń. Oglądam film, żeby zobaczyć w nim Kyle'a, pojawia się Kyle i... nie ma Kyle'a - jest już tylko postać.

    OdpowiedzUsuń
  2. Dokładnie tak jest! To właśnie dla mnie jest przykładem umiejętności aktorskich. A najtrudniej jest przestać widzieć aktora, którego bardzo się lubi. Kyle robi z nami co chce ;-)

    OdpowiedzUsuń